poniedziałek, 14 października 2013

Pinata

Moja pierwsza urodzinowa pinata okazała się być odrobinę pancerną. Naparzanie kijem do golfa nr. 8 nie dawało pożądanego rezultatu, dopiero pomoc szwagra umożliwiła dzieciom dobranie się do wnętrzności.  Nauczona doświadczeniem za rok: 
-postaram się ulepić mniej mocarną,
-napcham nie czekoladkami (której część rozciapała się, a lejące nadzienie wylało się na pozostałe smakołyki) lecz twardszymi cuksami,
-zdecydowanie motyw dalej pozostanie przy robakach (pierwotnie miał być kot, ale nie wypada okładać go kijem, co innego pająka),
-a kij do golfa jednak zostanie.







































*Ostatecznie piniata wylądowała w palenisku i tylko Chinook (na drugim planie) wyszukiwał pozostałych cukierasów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz